·

Bleikogel w Tennengebirge, góra dla introwertyków

  • 2411 m.n.p.m
  • 1024 m przewyższenia
  • 17 km
  • 14h

Anioły są Austriakami

Zdania co do istnienia Boga są podzielone, natomiast z całą pewnością spotkaliśmy anioła. Miał około 70 lat, mocno ogorzałą twarz i przemieszczał się mocno zdezelowanym autem, którego czasy świetności zahaczały o przełom lat 90tych.

Dobiwszy po 9 godzinach jazdy do Abtenau wjechaliśmy w lewo na rozwidleniu dwóch asfaltowych wstążek, które pełniły rolę drogi. Do docelowego parkingu brakowało raptem 10 min wspinania się samochodem po tychże. Chwilę zawahania wykorzystał zatrzymawszy się przy nas i zagadując gardłowo o miejsce, do którego się udajemy. Peerelowska mentalność wzięła początkowo górę i przyjęła formę obrony przed natarczywością obcego i to w dodatku posługującego się niemiecką mową, „Medialony” Nałkowskiej i kilkadziesiąt lat narodowych kompleksów, zadziałały autonomicznie. Chwilę zajęło mentalne wstawanie z kolan, które zaowocowało zrozumieniem, że autochton wskazuje, że obrana droga nie jest właściwa, powinniśmy skręcić w prawo.

Była to nie bagatelna pomoc bo droga do parkingu była piekielnie wąska, ostro wspinająca się pod górę i wściekle zawiła się na całym odcinku. Oszczędził nam tym samym sporo stresu, czasu, a w uzasadnionym przypadku, również zdrowia.

Parking razy dwa

Parking jest dość spory, ale nie nieskończony. Biorąc pod uwagę, że to piątek, godzina 9:30 i zapełniony jest w 70 procentach, trzeba się liczyć z większą zajętością w łykend czy święta. Nieco wyżej położony znajduje się kolejny parking, którym można się wspomagać bez utraty godziny na podejście. Akurat przy tym jest malutki strumyk, który na powrocie, można wykorzystać do ogarnięcia się. Jednak słowo „jest” to nadużycie bowiem akurat w sierpniu go zabrakło co wymuszało plan B, o czym w dalszej części opowieści.

Bo z tylu dróg, pod górę, każdy ma prawo wybrać źle

Pierwszy odcinek można rozpocząć szutrową autostradą albo wąską skuśką pod górę, przecinając w dwóch miejscach kamykowego highwaya. Jest trochę grząsko po bokach, ale za to uroczo i mocno rozgrzewkowo. Szlak bowiem ostro pnie się pod górę, co nie dziwi wszak to Alpy, ale też nie daje szans na akomodację.

Ostatnie metry i tak trzeba iść szutrem docierając wpierw do kolejnego podejścia już na właściwy szlak. I tak pierwszy napotkany znak prowadzi na szlak letni, kilka set metrów dalej jest szlak zimowy, czytaj łatwiejszy. Oba szlaki ostatecznie spotykają się kilkadziesiąt metrów wyżej. Po drodze nader przecudnej urody widok na jaskinie Frauenloch. O jaskiniach też będzie jeszcze za chwilę.

Najbrzydsza droga podejściowa jaką szedłem

Najbliższy odcinek, aż do wydobycia się na skalną część szlaku to krzaczowisko i leśny chaos. Jako żywo przypominający otoczenie składowiska opon. Bynajmniej żadnych opon i śmieci się tam nie uświadczy, ale wrażenie pozostaje, do tego jeszcze masa insektów, zwabionych prawdopodobnie pasącymi się w okolicy zwierzakami, których ślady też na szlaku się uświadczy, dopełniają wrażeń swojskości. Tak to jest jak człowiek zobaczył dwie góry na krzyż i zaczyna marudzić.

Nie jest to jednak stan stały i parę zadyszek później wychodzi się na bardziej spektakularną część, która cieszy oko i duszę.

Doliny Muminków

Wyjście powyżej linii drzew zwiastuje słoneczną pogodę i co jakiś czas wyłaniające się widoki na jakie się zapisywaliśmy, wybierając się na tą wycieczkę.

Szlak zmienia tu charakter i ciągnie się, aż do schroniska, sinusoidą wiodąc to dół to w górę. Droga jest łatwa, chociaż w jednym czy dwóch miejscach trzeba uważać, gdzie się stąpa ewentualnie mieć super ubezpieczenie zdrowotne.

Alpejski charakter nadają nie tylko otaczające skały, ale i roślinność wraz z ulubionymi Dziwięcioma Siłami, które dla człowieka z nizin, za każdym razem skłaniają do przystanku i zachwytu wyrażanego w licznych ochach i achach.

Wszędzie dobrze, ale w schronisku Laufenerhutte najlepiej

W 3 godziny licząc od parkingu docieramy do schroniska. Nie ma żadnej innej, poza pieszą, drogi. Raz w roku przylatuje śmigłowiec z paletami dobra wszelakiego. Woda jest z deszczówki, prąd z paneli a wrzątek z opalanego drewnem, pieca.

A teraz zagadka, ile może kosztować piwo w takim miejscu?

Odpowiedź w osobnym akapicie za chwil parę, bo schronisko zdecydowanie zasługuje na szersze przedstawienie również ze względu na polskie wątki.

To co najlepsze w Alpach

Dzień wejścia na szczyt w perfekcyjnym świetle odsłonił, w szczegółach, kosmiczną dolinę, która syciła nizinne dusze niespotykanym na co dzień połączeniem kolorów, formy i tekstury.

Szlak delikatnie wspina się pod górę, nie czuje się wysokości. Dzisiejszy odcinek to licząc na sam szczyt raptem niecałe 800m przewyższenia, co nie będąc objuczonym całym dobytkiem jest fraszką, zabawką a nie solidnym trekkingiem.

Jaskiniowcy

Po drodze w zasięgu wzroku można natknąć się na liczne dziury, które zawierają w swym wnętrzu bardziej spektakularne jaskinie. Tennengebirge to raj dla grotołazów, gęsto pocięty masyw kryje około 200 poznanych jaskiń z czego najgłębsza ma prawie 800 m. Ważny polski wątek, ojcami tych odkryć od 1979 roku jest żagański speleoklub „Bobry”. Ma się tam zatem z tytułu naszego paszportu dobre podglebie do pogłębiania relacji w tym rejonie.

Niechętne skaliste połacie

To co typowe dla Alpejskiego trekkingu, czyli martwe skaliste połacie zaczynają się, niechętnie, w połowie trasy. Trudno mówić tu o jakiejś ekstraordynaryjnej ekspozycji, bo generalnie ścieżka rozlewa się na dość bieszczadzkim w charakterze, skalnym odcinku. Miejscami przechodząc w kompletne wypłaszczenie, które tu i ówdzie wymaga drobnej, kilkumetrowej wspinaczki.

Nie jest zarzut, a raczej zachęta dla tych, którzy chcieliby od Bleikogla rozpocząć przygodę z Alpami.

Atak szczytowy, skoro świt o 11:37

Z perspektywy startu z Laufenerhutte, Bleikogla trzeba obejść. Ścieżka wiodąca na szczyt ciągnie się od jego zachodniej strony co wydłuża tą i tak krótka wyprawę, daje też jednocześnie szansę upojenia się skalnym morzem, bowiem ta część Tennengebirge ma reprezentatywny alpejski charakter.

Homeopatyczna ilość turystów

Mimo bliskości Salzburga i słonecznej soboty, ilość innych turystów była mocno homeopatyczna, minięte dwie osoby w ciągu kilku godzin to absolutny maks. A sam szczyt można było konsumować kameralnie i dowolnie przyjęty sposób.

Już chociażby tylko z tego względu Bleikogel urasta do top 3 miejscówek godnych polecenia.

Szczyt poza samy faktem jego osiągnięcia daje dualistyczny widok z jednej strony na skaliste formacje Tennengebirge, a z drugiej dolinę z Laufenerhutte zatkniętym w jej centrum. Dziwne i fajne to uczucie, mile łachocące estetyczne synapsy.

Przyspieszone „zejście”

Już na powrocie niespodziewanie natknęło się na żmiję. Przyczajona na głównej ścieżce wygrzewała się na kamieniach. Mało to szczęśliwe miejsce i o wypadek byłoby nie trudno, a w najgorszym przypadku przyspieszone zejście.

Schronisko Laufenerhutte, poradnik

Niezwykłość tego miejsca polega m.in. na tym, że nie ma tam żadnej innej poza pieszą, drogi. Tzn. jest, raz do roku przylatuje tam śmigłowiec z niezbędnymi dobrami. Prąd pobierany jest z paneli, woda ze zgromadzonej deszczówki, co za tym idzie, jest oszczędnie dozowana zarówno w celach higienicznych jak i spożywczych. Przybiera to jednak zabawna formę i tak obsługa schroniska nie pozwoliła samodzielnie umyć garnków i talerzy po sobie.

Kuchnia to najważniejsze miejsce

Kuchnia jest opalana drewnem, generalnie cały dzień woda pyrka na płycie tak by nie od zera doprowadzać ją do wrzenia, daje to szansę na ćwiczenie cierpliwości i docenianie zdobyczy cywilizacji. Tak przy okazji, idąc do schroniska drogą „letnią” po drodze natrafia się na składzik z polanami, które można chociaż po parę sztuk zanieść na górę, zdobywając dodatkowe +5 punktów do zajefajności.

W schronisku dostępne jest niezbędne obiadowe oprzyrządowanie od sztućców po garnki można zatem korzystać z uprzejmości zarządców Laufenerhutte.

Własne wiktuały trzymamy w przeznaczonych do tego skrzynkach, numeracja niekoniecznie musi być spójna z nr pokoju, ważne by pamiętać swoje.

Dla miłośników kąpieli

To jest max na jaki można liczyć w kwestii kąpieli, akurat tutaj w opcji odosobnienia za drzwiami, jest też wersja publiczna obok, ale też z taka samą infrastrukturą.

W związku i szanowaniem zasobów wody, toalety mają formę sławojki, ale takiej ekskluzywnej z kafelkami i wew. budynku.

Huttenschlafsack

Pokoje są wieloosobowe, to co zasługuje na podkreślenie to zarówno w przypadku pokojów jak i reszty schroniskowej infrastruktury, jest bardzo czysto.

Do celów spalnych niezbędny jest Huttenschlafsack czyli śpiwór schroniskowy. To odpowiednia powłoczka na poduszkę i koc, który dostarcza schronisko. Dzięki temu nie trzeba za każdym razem prać całego wyposażenia, pocimy się bowiem w swoje. A jako, że śpiwór jest lekki i nie zajmuje wiele miejsca, komfort jest również przy wchodzeniu.

Inne ważne

W schronisku można się naładować komórkowo, ale nie ma wifi, za to jest niezłe połączenie komórkowe. Śmieci zabieramy ze sobą, są do tego odpowiednie woreczki.
Piwo jest dostępne na miejscu i kosztuje zaledwie 3,5 euro za puszkę (stan na 2024 rok), co przy wzięciu pod uwagę braków transportowych, jest ceną nawet na nizinie mocna korzystną.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *